[Narzędzia 09] Jak przechowywać narzędzia i wiele innych spraw na koniec cyklu

Uwaga, zaczynam pisać po kolejnej przerwie, może wyjść długi artykuł. Kawa w garść i bierzemy się do roboty – ja do pisania, Ty do czytania i komentowania ;).

Ciężko było sensownie zatytułować ten artykuł, a to dlatego, że chcę w nim poruszyć sporo różnych kwestii – żeby już zupełnie wyczerpać temat, który pewnie zaczyna wyczerpywać słuchaczy. Ale jak to powiedział Kmicic do Wołodyjowskiego – „kończ Waść ze mną wstydu”! Mogłem coś pomieszać z cytatem, ale w takiej formie przekazywał mi go regularnie mój dobry kolega, więc niech zostanie ;). Zgodnie z radą Kmicica kończę zatem cykl o narzędziach.

Po pierwsze – przechowywanie narzędzi

Nie spodziewaj się jakichś długich wywodów, bo sprawa jest prosta. Narzędzia trzeba wieszać na swoim miejscu. Schowek, choćby w rozmiarach windy, może pomieścić sporo narzędzi trzonkowych i jeszcze taczkę, o ile nie będziemy wszystkiego byle jak wrzucać do środka. Grawitacja sprawi, że niższą część schowka wykorzystamy bardzo dokładnie, ale w wyższej będzie próżnia. Nasz schowek na narzędzia też jest rozmiarów windy – może bardziej szpitalnej, ale jednak – a dzięki wieszaniu narzędzi na ścianie udaje się w nim utrzymać względny porządek. Może to za dużo powiedziane z tym porządkiem, ale z pewnością unikamy bardzo dużego bałaganu.

W internecie można znaleźć sporo różnych wieszaków na narzędzia, ale ja to uznałem za zbytek. Do murowanej ściany przykręciłem na dyble kilka desek na różnych poziomach, a do nich zwykłe, czarne wkręty do drewna. Żeby powiesić rzeczy, które trudno powiesić na wkręcie (bo na przykład ma za duży łeb, nie pasujący do dziurki w rękojeści narzędzia) przybiłem kilka gwoździ. Wkręty są ciut lepsze od gwoździ, a to dlatego, że jak nam się zmieni układ narzędzi, to łatwiej jest je wykręcić i wkręcić kilka centymetrów dalej. W większości używałem wkrętów krótkich, ok. 45 mm, ale do powieszenia szpadli czy wideł wkręciłem najdłuższe jakie miałem, czyli chyba ze 120 mm. Dzięki temu mogę na nich powiesić 2-3 sztuki sprzętu. Tak długi wkręt jest wiotki i narażony na złamanie/wygięcie, ale widły utrzymuje spokojnie. To rozwiązanie wytrzymało moje dalekie od delikatności użytkowanie już prawie trzy lata.

Aha, jeśli masz narzędzia z drewnianymi trzonkami, to pewnie nie mają dziurek do powieszenia. Można sobie z tym poradzić dorabiając sznureczek – wiercimy dziurkę (wiertło fi 5 mm), przeciągamy cienki sznurek i zawiązujemy. Wybacz, że dzielę się tak banalnym patentem, ale może ktoś jeszcze na to nie wpadł.

Mówiłem, że nie kupowałem wieszaków na narzędzia, ale kupiłem wieszak do… gitary. Okazuje się, że to idealny sposób na bezpieczne powieszenie kosy spalinowej – jeśli dysponujesz takim narzędziem i przewraca się pod nogami, to warto zostawić te kilkanaście złotych w sklepie muzycznym. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby korpus kosy obwiązać sznurkiem i powiesić za taką pętelkę na wkręcie – opcja dla lubiących proste rozwiązania.

A propos kosy – słuchawki, okulary, klucze, żyłkę i głowicę z nożem noszę w takim plecaczku, mieści się tam nawet butla z paliwem. Zaoszczędziło mi to kilka kilometrów zawracania do domu po jakąś drobną rzecz do koszenia.

Jak koszę, to reklamuję Forum Tato.Net. Zawsze.

Po drugie – kupiłem kilka rzeczy, o których pisałem, i które mogę polecić

Zamienił stryjek kijek na siekierkę, a tak naprawdę na taczkę

Po dłuższym przemyśleniu pożegnałem zielony wózek – wywrotkę i jestem z tego bardzo zadowolony. Wysoko postawiony środek ciężkości, a przez to niestabilność, no i napęd na cztery koła jednak się nie sprawdzają. Moja małżonka za to dokonała zakupu lekkiej taczki (pod kątem komercyjnego zakładania ogródków Back to Eden, które rozpoczynamy). Na budowę się nie nadaje, bo jest z cienkiej blachy, ale do ogrodu, zwłaszcza dla pań, jest w sam raz.

Kury strasznie wstydliwe

Plusy – jest lekka, sprawiają to misa z wytłoczonej blachy, stelaż z rurek, koło pneumatyczne. Ma z przodu taki „zderzaczek”, czyli nieruchomy – w przeciwieństwie do koła – punkt podparcia. Misa jest dość duża, bodaj 110 litrów (więcej niż nasza stara taczka budowlana, a waży sporo mniej). Warto wydać te 150 – 200 zł, jeśli nie masz jeszcze taczki. Minus jest jeden – nie nadaje się do ciężkich robót budowlanych, jest zbyt delikatna.

Taczkę usprawniłem. Wywierciłem w rancie misy kilka dziur, przez które przechodzi haczyk linki ściągającej. Dzięki temu na przykład kartony, które normalnie oczywiście spadną z taczki, są przypięte gumą i można śmigać po ogródku bez ograniczeń prędkości. Aha, te nawierty mogą zacząć rdzewieć, choć po miesiącu na deszczu na razie nie widać rudej. Tak że ostrzegam, wiercimy na własną odpowiedzialność.

Pas narzędziowy

Dotychczasowy pas, o którym pisałem tutaj, zaczął mnie denerwować (rozpinał się), więc poszukałem czegoś lepszego. Zamówiłem kilka różnych pasów i w rankingu jakość/cena wygrał ten oto kawał skóry. Kosztuje około stówy, ale warto – jakość wykonania jest na tyle dobra, że będzie służyć przez lata. Uwaga, zwłaszcza do pań: pas ma ograniczony minimalny obwód. Należę pewnie do tej szczuplejszej części populacji, ale znam chudszych, a pas w moim przypadku dobrze wisi tylko wtedy, kiedy zapnę go na ostatnią (dorobioną przeze mnie) dziurkę zaraz przy kieszeniach.

Sama jesteś ruda!

Tak ktoś napisał korektorem na wózku dwukołowym, który kupiłem. Trafnie, bo wózek jest ciut pordzewiały; ale chyba trafniej byłoby Rudy 102, bo gabarytami przypomina czołg. Jest na moje oko dwa razy większy od typowego wózka gospodarczego na kołach od motocykli (skrzynia ma wymiary 140 x 90). Pewnie dlatego, że jak gospodarz spawa taki wózek, to myśli o tym, że potem będzie go musiał jakoś ciągnąć. Pan, od którego kupiłem wózek, miał ze dwa metry – i to w barach – zrobił więc wózek pod swoje możliwości fizyczne. Ja, z moimi 65 kilogramami żywej wagi – o dziwo – też sobie z nim radzę. To dlatego, że wózek jest świetnie wyważony. Środek ciężkości jest tak ustawiony, że wystarczy lekko unieść dyszel – wózek jedzie, lekko opuścić – hamuje. Przesuwa w ten sposób ciężar ładunku za albo przed oś koła i grawitacja robi swoje. Pod górkę za to nie jedzie w ogóle, muszę kupić konia albo jakiegoś tura. Nie podlinkuję Ci konkretnego modelu wózka, ale jak wpiszecie w ogłoszeniach lokalnych „wózek dwukołowy” albo „wózek gospodarczy”, to z pewnością coś wyskoczy. W większości ogródków sprawdzi się lepiej taczka, o której pisałem wyżej.

Ruda na tajnej misji, przewozi śmieci z kampanii wrześniowej. Dobrze się kamufluje.

Poradziłem sobie ze szpadlem!

Pisałem tutaj o szpadlu, w którym został kawałek trzonka. Próbowałem różnych sposobów, nie piszę o nich, bo lepiej żeby to nie ujrzało światła dziennego. Nic nie pomogło. W końcu rozciąłem spawy szlifierką i trzonek wyszedł. Stwierdziłem, że nawet jakby udało się wyciągnąć go tym razem, to z kolejnym złamanym trzonkiem – co się wszak zdarza – byłby ten sam problem. Najlepiej wiec się nie patyczkować i łapać szlifierkę.

Po trzecie – tego moim zdaniem nie warto kupować do ogrodu Back to Eden (w 99,9% przypadków)

Rębak

Ku zgryzocie żony, a Tobie na przestrogę – mamy w sumie trzy różne rębaki. Jeden malutki, na prąd 230V, zjada gałązki tak do dwóch-trzech centymetrów. Drugi to narzędzie z wyższej półki, którą opuściło pewnie w końcu lat 80′ za sprawą jakiegoś Niemca, który potem płakał jak sprzedawał Polakowi, a Polak z kolei względnie się ucieszył sprzedawszy sprzęt mnie. Ja zaś ucieszyłem się bardzo, bo za mniej niż 1000 zł udało się nabyć naprawdę porządny sprzęt – z mocnym silnikiem czterosuwowym B&S i możliwością rąbania gałęzi do ok. 6 cm przez dwa noże na ciężkiej tarczy, a z drugiej strony zestawem noży mielących drobniejsze gałązki, jak to rzeczony Niemiec zechciał napisać, „bis 2 cm!„. Trzeci rębak to profesjonalny sprzęt na przyczepie, o którym piszę dwa akapity niżej.

Średni rębak

Dlaczego nie warto kupować rębaka? Sam jednorazowy wydatek ok. 300-400 zł przy małym, elektrycznym rębaku albo 1000-1500 zł za duży spalinowy (ceny podaję za używane, ale w dobrym stanie) nie jest jakiś horrendalny. Ale kupujemy rębak pewnie po to, żeby mieć zrębki do ogródka. Sprawdziłem jak to wychodzi – w zeszłym roku trochę wykarczowałem średnie piętro w lesie, gałęzie poukładałem i przystąpiłem do pracy. Wydajność dużego rębaka wyniosła ok. 1 m3 zrębki na sześć godzin pracy. Jeden m3 zrębki w Lublinie to koszt między 30 a 50 zł, zazwyczaj 35. Jak doliczymy paliwo, czas na przygotowanie materiału i zebranie go, to to się po prostu nie opłaca. Lepiej zamówić zrębki niż produkować je samemu.

Od niedawna taką mamy ozdobę w ogródku – duży, profesjonalny rębak Bóbr.

No to jak to jest, że firmom opłaca się sprzedawać tak tanio? Otóż korzystają ze sprzętu o dużo wyższej wydajności, ale też kilkanaście razy droższego (koszt używanego, porządnego rębaka z własnym silnikiem, posadowionego na przyczepie, o sporej wydajności to ok. 10 – 25 i więcej tys. zł). Taki rębak łyka niemalże drzewka (średnica gałęzi 15 cm). Pamiętajmy też, że zrębka jest odpadem, który powstaje w wyniku utylizacji gałęzi. Często właściciel rębaka zarabia na utylizacji, a zrębki sprzedaje po taniości, bo nie bardzo jest co z tym zrobić. Podsumowując – tanie rębaki mają za małą wydajność na nasze potrzeby, a drogie są na tyle drogie, że powinny pracować też poza naszym ogródkiem żeby ich zakup był rentowny. Jednym słowem – nie warto.

Glebogryzarka

Robiłem też eksperymenty backtoedenowe przy użyciu glebogryzarki w celu zniszczenia dotychczasowej roślinności. Specjalnie zostawiłem kilka fragmentów, gdzie stopa glebogryzarki nie postała, no i co? Nie ma żadnej różnicy. Ilość chwastów, które się przebiły jest taka sama w obydwu miejscach.

I po czwarte – jeśli zaczynasz przygodę z ogrodnictwem i zupełnie nie masz narzędzi, to możesz skorzystać z tej listy zakupów:

Zarzekałem się, że nie będę podawać linków do konkretnych ofert, ale kilka osób mnie o to prosiło. Podaję więc linki do przedmiotów, które sam kupiłem i za nie ręczę. Starałem się też wybrać ten sam sklep, no chyba że mi podpadli albo nie mają już danego sprzętu w ofercie. Aha, z racji tego, że podaję dokładnie te rzeczy, które sam kupiłem w sprawdzonym sklepie jakiś czas temu, to pamiętaj, że nie kierowałem się ceną – być może znajdziesz grabki czy wiadro ciut tańsze od tego, które kupiłem. Ale prawdopodobnie nie będą to wielkie kwoty.

Cięcie drzewek

Sekator Felco 2 – 149 zł

Sekator Felco 9 – 119 zł (prawie to samo, ale aktualnie kilka złotych tańszy)

Piła do gałęzi Fiskars SW73 – 60 zł

Piła do gałęzi z kaburą – 24 zł

Piła do gałęzi z otworem – 22 zł

Drabina przegubowa z platformą – 399 zł

Kosa, piła, nożyce spalinowe Titan – 449 zł – tutaj proszę gruntownie sprawdzić towar po zakupie. Ja trafiłem na w pełni sprawny dopiero za trzecim razem, sprzedawca nie robił problemów i na prośbę wysyłał inną sztukę. Kilka lat temu kupiłem ten sprzęt za ok. 300 zł, więc teraz stosunek ceny do jakości wypada ciut gorzej.

Nawadnianie

Wiadro ocynkowane 15 l – 20 zł

Wąż Cellfast 20 m (najniższej klasy) – 17 zł

Szybkozłącze z zaworem

Wkrętka do szybkozłącza

Szybkozłącze z funkcją stop

Rozdzielacz podwójny z zaworami – 16,99 zł

Pistolet zraszacz Cellfast – 23,40 zł

Zawór kran do zbiornika 1000 l – 30 zł

Łopaty, świdry, grabie, widły

Grabie wzmacniane (bez trzonka) – 16,49 zł

Widły do zrębków typu gable (z trzonkiem) – 74,95

Widły gospodarcze Tuchmet – 88 zł

Widły ogrodowe Tuchmet – 91 zł

Świder do ziemi 20 cm – 60,99 zł

Grabie Fiskars Solid – 72,99 zł

Gadżety

Pas monterski skórzany – 79 zł (niestety, albo stety, ten podwójny już jest niedostępny. Wydaje mi się jednak, że pojedynczy do ogródka wystarczy, a pewnie też łatwiej go będzie zapiąć szczuplejszym osobom. Producent ten sam.)

Victorinox Trailmaster – 193,5 zł – nie ma już modelu Trekker, ale Trailmaster to najwyraźniej to samo pod nową nazwą

Rękawice spawalnicze Reflex – 8,99 zł

Transport

Taczka – 169 zł

Kastra budowlana 90 l – 19,50 zł

Do następnego,

Paweł

SP. Tak, tak, nie PS, tylko SP, bo w międzyczasie zostałem dyrektorem szkoły podstawowej! Jest to bardzo nietypowa placówka, w typowej nie przyjąłbym raczej takiej funkcji. Pewnie będę coś pisać więcej o naszej szkole, w kontekście ogrodniczym, a jakże! Tymczasem jeśli szukasz dobrego miejsca dla swoich dzieci w województwie lubelskim, to zapraszam. Można też zapisać dzieciaki do edukacji domowej!

PS. To oczywiście nie oznacza, że przestaję pisać. Przerwa była związana z nowymi obowiązkami, ale też i długotrwałym przeziębieniem wszystkich członków rodziny. Plany na najbliższy czas są takie – przykleiły mi się do głowy różne myśli dietetyczne, czytam kolejne książki, których treść oczywiście się wzajemnie wyklucza i usiłuję ustalić, co powinniśmy jeść, a czego nie. Na razie jestem we mgle, ale zaczynam przygotowania do eksperymentów na ludziach, a dokładniej na jednym ludziu. Ale to za jakiś czas, na teraz już naszkicowałem artykuł o tym co robię (i czego nie robię) jesienią w ogrodzie. Wychodzi przedługaśny, więc pewnie będę go podsyłać w partiach, ale postaram się to zrobić, zanim zacznie się zima. Obiecywałem też ranking kosiarek, filmik z zakładania ogródka oraz spacer po naszym obejściu – pamiętam, zrobimy, ale nie wiem jeszcze kiedy. Jeśli chcesz o czymś jeszcze przeczytać, to napisz mi koniecznie – może być w komentarzu.

4 komentarze do wpisu „[Narzędzia 09] Jak przechowywać narzędzia i wiele innych spraw na koniec cyklu”

  1. Publiczność czeka z utęsknieniem na tekst co z warzywniakiem zrebkowym po sezonie. Po wyrwaniu niektórych warzyw ziemia wylazła obficie spod zrębki i wypadałoby zrebkowac od nowa…..

    Odpowiedz

Skomentuj Paweł Czuba Anuluj pisanie odpowiedzi