Narzędzia 05 – ogrodnicze gadżety, chciałem rzec niezbędne narzędzia

Jakby istniało stowarzyszenie anonimowych gadżeciarzy, to chyba powinienem do niego należeć. Wiele z niezbędnych sprzętów zakupionych w wyniku szybkiej decyzji zalega gdzieś w otchłani garażu. Ale akurat z poniższej selekcji drobiazgów, które ułatwiają pracę w ogrodzie jestem bardzo zadowolony, toteż udostępniam ją z myślą, że przyda się nie tylko gadżeciarzom.

Pas ogrodniczy

Czy miewasz takie sytuacje, że dotarłszy do ogródka uświadamiasz sobie, że coś zostało w domu? Ja non-stop, co zważywszy na odległości i nachylenie na moim terenie jest bardzo uciążliwe. Sytuacja uległa jednak poprawie dzięki Pasowi Ogrodnika (+5 do porządku).

Dla niepoznaki zwany jest w internecie pasem monterskim, ale jego prawdziwe przeznaczenie jest stanowczo bardziej zielone. Prawdopodobnie nie wiedział o tym sam wynalazca tego ogrodniczego graala, ale to Pan Bóg kule nosi.

Mój pas jest bardzo chiński. Nie przeszkadzało to moim psom, żeby go nadgryźć. Mi zaś to nie przeszkadzało, żeby go naprawić – i tak pogryziony i pozszywany służy po dziś dzień. Wypadają nity i puszczają szwy, ale nadal się trzyma. Jak już ulegnie zniszczeniu całkowitemu, to zapewne poszukam czegoś trwalszego.

Pas mylnie zwany monterskim

Dlaczego lepszy jest pas niż np. spodnie z kieszeniami? Po pierwsze, pasa nie trzeba prać, więc nie trzeba go opróżniać z wyposażenia wraz ze zmianą spodni. Po skończonej pracy wiesza się go na wieszaku, gdzie wypełniony ekwipunkiem czeka na nasz następny zryw ogrodniczy. Po wtóre, kieszenie w spodniach mają w zwyczaju być blisko ciała, przez co odczuwamy boleśnie ich zawartość, zwłaszcza przy pracy na klęczkach. Po trzecie, pas można obrócić na plecy, dzięki czemu nie plącze się pod nogami – a ze spodniami ni to łatwe, ni szybkie, ni wygodne.

Do pasa mieści się: torebka z nasionami, sekator, łopatka (zatknięta za pas), nóż albo scyzoryk, miara zwijana, telefon, ołówek, kilka tabliczek do opisania grządek, sznurek, notes, chusteczki do nosa, latarka i tak dalej.

Nie mieszczą się grabie, taczka, kosa i sito do kompostu. Ok, grabie się mieszczą, ale takie do piaskownicy. Butelka z wodą też się raczej nie mieści, ale rozwiązaniem może być troczona manierka wojskowa – akurat nie mam, ale znam kogoś kto miał i mówił, że będzie pasować.

Aha, jakkolwiek prawdziwe przeznaczenie pasa już znamy, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby używać go również w warsztacie.

Nóż vs scyzoryk

Z noża korzystam w ogródku non stop, ale jakbym miał powiedzieć do czego konkretnie, to ciężko mi coś wskazać. Jest trochę jak powietrze, oddycha się nim nieświadomie, ale cały czas.

Zwykły nóż, czy scyzoryk? Z dawnych harcerskich lat pamiętam powszechną pogardę wobec scyzoryków, które miały się rozpadać przy pierwszym lepszym rąbaniu drewna czy wyciąganiu gwoździ. O wiele lepszą markę miały proste, niezniszczalne noże, tak zwane finki. Kolejne lata pokazały jednak, że to finki się rozpadały a zakupiony około 12 lat temu scyzoryk ma się świetnie.

Niezawodny scyzoryk opatrzony czerwoną taśmą-niegubką

Korzystam z Victorinoxa Trekkera One Hand, jak sama nazwa wskazuje można go otworzyć jedną ręką. Sprawdziłem, działa zadziwiająco dobrze, co ważne, zamknąć jedną ręką też można. Oprócz tego korzystam czasem z piły i śrubokrętów, ale najważniejsza funkcja to takie małe kółeczko. Chyba duch proroczy kazał mi zaraz po zakupie przyczepić do niego jakąś pstrokatą taśmę. Tylko dzięki niej mogę się jeszcze cieszyć tym scyzorykiem, zgubiłbym go już pewnie sto razy. Raz, że taśmę przyczepiam do spodni lub do pasa, dzięki czemu nożyk jest na smyczy, a dwa, jeśli mimo to wyląduje gdzieś na trawie lub w ściółce – łatwo go znaleźć.

W tej chwili za takiego łanhenda trzeba zapłacić powyżej 200 zł, zaś za uboższą wersję Sentinel ok. 130. Używane nie są niestety znacząco tańsze. Moim zdaniem warto wyłożyć taki pieniądz, bo scyzoryk – o ile się nie zgubi – będzie służyć wiecznie.

Jeśli zależy Ci, żeby wydać jak najmniej, to mogę polecić nóż uniwersalny, który kupiłem w sklepie Jula za kilka złotych parę lat temu. Nie wiązałem z nim zbyt wielkich oczekiwań, ale o dziwo działa i mogę go spokojnie polecić jaką tańszą, a porządną opcję.

Nóż z Juli

Miarka, sznurek, żyłka murarska i jeszcze jeden wyznacznik.

Bez większego komentarza – przydają się do zaplanowania i wyznaczenia grządek. Korzystam też z takiego narzędzia, które sam skonstruowałem na wzór znacznika ogrodowego wykonanego z metalu. Sprawdzałem, działa też na zrębkach – zostawia wyraźne linie, które potem pogłębiam grabiami.

Drewniana podróbka znacznika ogrodowego. Tylko tak niesymetrycznie wygląda!

Sito do kompostu

Jest sporo rozwiązań pomagających przesiewać kompost – skrzynka, przesiewacze bębnowe, niewielkie sitka ręczne. Opiszę je pewnie kiedyś bardziej szczegółowo, a dziś przedstawię rozwiązanie, z którego sam korzystam – własnoręcznie wykonane, dopasowane do taczki sito do kompostu a la Paul Gautschi. Konstrukcja jest prosta, więc zwrócę uwagę tylko na kilka szczegółów: siatka powinna być zabezpieczona listwą po całej długości krawędzi, dobrze użyć ramy o wysokości ok. 5 cm – wtedy nie będzie wysypywać się po bokach oraz warto dopasować szerokość wewnętrzną do szerokości grabi – dzięki temu można przesiać kompost przesuwając po nim gładką strona grabi. W tym wpisie chcę tylko zasygnalizować pewne przydatne rzeczy, na bardziej szczegółowy opis będzie trzeba poczekać.

Najtrudniej było mi znaleźć odpowiednią siatkę – ta ma ok. 1 mm grubości drutu i oczko 15×15 mm.

Przykrywka – rynna, słoik

Przykrywka przydaje się przy zasypywaniu roślin ściółką, po tym jak już wzeszły. Łatwo je w tym procesie uszkodzić albo doszczętnie zasypać i potem żmudnie odkrywać. Moją ulubioną przykrywką jest rynna – przykrywamy nią rządek, zasypujemy, zabieramy, lekko poprawiamy. Ze słoikiem podobnie, można go użyć do przykrycia pojedynczych lub wyższych sadzonek, np. pomidorów.

Coś pominąłem?

Z pewnością. Daj znać, co Ty znajdujesz zaskakująco przydatne w ogrodzie!

Dodaj komentarz