Ostatnie dni mijają mi na ostrej finalizacji szklarni. Jakbyście teraz mogli wyjrzeć przez moje okno, to w życiu nie pomyślelibyście, że to co tam widać, to finalizacja. Raczej plac budowy we wczesnym stadium. Ale prawda jest taka, że przy mojej szklarni większość pracy trzeba było wykonać w głowie.
Dość długo rozważaliśmy, gdzie w ogóle ustawić konstrukcję. Łapaliśmy słońce, sprawdzaliśmy gdzie szklarnia dostałaby go najwięcej. Równolegle walczyłem z projektem – musiałem dopasować rozmiary dostępnych okien tak, żeby dało się z nich zrobić dach i ściany boczne i żeby się to wszystko nie rozjeżdżało. W końcu wziąłem się ostro za konkretną robotę i dziś planuję skończyć dach i ściany, a całość będzie oddana do użytku pewnie w przyszłym tygodniu.

No dobra, to czym się różni?
Po pierwsze, jest „zero waste”. Prawie zero waste, a tak dokładniej to 90% zero waste. Brakujące 10% to wkręty, trochę kantówek odpowiedniej długości, bloczki fundamentowe – to musiałem dokupić. 80%, czyli okna, pozyskałem gratis przez jeden serwis ogłoszeniowy, który ma zbawienną funkcję powiadomień o nowych przedmiotach w interesującym mnie obszarze i zakresie. W ciągu miesiąca miałem dużo więcej okien, niż potrzebowałem (na szczęście znaleźliśmy dla nich zastosowanie – patrz niżej). Ostatnie 10% to resztki z innych projektów, w postaci kantówek, kątowników, płaskowników i wkrętów przede wszystkim.
Cztery pory roku
Większość szczęśliwych posiadaczy szklarni wykorzystuje jakieś 50% jej potencjału. Sadzą pomidory, papryki i inne potrzebujące ciepełka rośliny, które okupują ją gdzieś tak od maja do września, a przez resztę roku szklarnia stoi smutna i skarży się na pustkę w środku. Ja z kolei po zbiorach w końcu lata mam zamiar obsiać szklarnię warzywami (sałaty, rzodkiewki, takie tam) po to, żeby mieć zimowe warzywka. Sporo podobnych sztuczek jest zawartych w książce „Four season harvest”, którą niewątpliwie kiedyś tu zrecenzuję. A niech mnie, może ją nawet przetłumaczę!
Szklarnia dla garbatych
Ja akurat nie będę musiał się w niej garbić, ale spora część populacji (173 cm +) już tak. Dlaczego taka niska szklarnia? Przede wszystkim dlatego, że takie miałem okna. Trzeba było się dostosować do materiału. W fazie projektowania miałem wątpliwości, czy dobrze robię, ale znalazłem kilka potwierdzających argumentów. Większość roślin nie potrzebuje dwóch metrów przestrzeni nad ziemią, a obstawiam, że im niższa szklarnia, tym wyższą temperaturę będzie osiągać. Im niżej, tym mniej będzie zacieniać sąsiedztwo. Jak to się sprawdza – dam znać za rok (a może nawet wcześniej).

Nietypowe ogrzewanie
Przyznaję, nie miałem zamiaru ogrzewać ani doświetlać szklarni. Nie będę w niej uprawiał pomidorów w marcu, bo uważam, że to bez sensu. Ale żeby przyspieszyć naturalne procesy wzrostu roślin można wykonać kilka kombinacji.
Pierwszy pomysł na ogrzewanie, to wrzucenie do środka obornika końskiego, który oddaje ciepło w czasie rozkładu (dlatego w stajniach i oborach jest cieplej niż na zewnątrz. Podobnie sterta kompostu.
Drugi pomysł, to wpuszczenie do środka kur. Hej, pomyśli uważny czytelnik, czyżeś nie pisał, żeby nie wpuszczać kur do ogródka, bo go stratują? Prawda, ale tak ściśle, to mam zamiar wydzielić część szklarni dla kwok, które mają tam wysiadywać jaja, a później opiekować się pisklakami. A przy okazji trochę mi nachuchają do środka. Po prawdzie to moje trzy kwoki nie zrobią wielkiej różnicy, ale jakby ktoś dysponował 20 kurami i szklarnią, to warto te byty połączyć na zimę.
Dach?
Sam tego nie wymyśliłem, powołuję się na mistrza Paula Gautschiego, który odkrył całe to ogrodnictwo Back to Eden. Ten, jak to mówi moja córeczka, Pol Gałczi, dotarł do badań głoszących, że pomidory szklarniowe mają tylko ok. 10% fitochemikaliów w porównaniu z pomidorami „na wolności”. I te akurat fitochemikalia chronią pomidory i ich konsumentów przed promieniowaniem słonecznym, które w zbyt dużym natężeniu może powodować raka skóry. Jego rekomendacja była prosta: masz szklarnię? Zdejmij z niej dach.
Dlatego moja szklarnia będzie mieć demontowalny dach. Zdejmę go pewnie na początku maja, a założę dopiero w grudniu. Dzięki temu pozbędę się problemów z podlewaniem i wietrzeniem szklarni w największe upały, a jesienna słota, która do grudnia będzie wpadać do środka, zostanie zamknięta na zimę. Myślę też o posadzeniu w środku figowca, a może nawet jakichś cytrusów. Na zimę, przed założeniem dachu, ostro przytnę drzewko, które na wiosnę będzie mogło odbijać dużo powyżej sufitu.

Kiedyś to wszystko opiszę
Tak jak większość rzeczy, które robię, ta szklarnia to eksperyment. Nie wiem jak będzie się sprawdzać, czy rzeczywiście moje rozwiązania mają sens i działają zgodnie z zamierzeniami. Po okrągłym sezonie wszystko powinno być jasne.
Mini-szklarnia

Z nadwyżkowych okien udało mi się na szybko postawić dwie takie proste konstrukcje. Dziś może pykniemy trzecią – jest dobry czas na siew warzyw, których plonem jest liść, czyli na przykład sałaty. Jak rzucą Ci się w oczy leniące się gdzieś opodal stare okna, to zaprzęgnij je do roboty, kilka wkrętów, jedna, maks dwie godziny i załapiesz się na wcześniejsze warzywka z własnego ogrodu.
Wykiełkowało!

W tym roku wyścig kiełkowania wygrała rukola, pojawiła się ok. 7 dni od zasiewu. Czekamy na dalszych uczestników konkurencji.
Nowe artykuły na Twój email:
Podobało Ci się? Zostań Patronem!
Jeśli tekst Ci się spodobał i w ogóle chcesz żebym dalej tłumaczył, pisał a może i kręcił filmy, to możesz się do tego przyczynić zostając Patronem tego bloga! Przygotowałem bonusy dla wspierających, ale główny bonus to fakt, że ogrodnictwo ekologiczne i ja osobiście będziemy Ci baaardzo wdzięczni.